ubud

indonezja na wariackich papierach. ponoć obłąkanym sprzyja opatrzność - tak sobie zawszę mówię.

zaczęło się od zmiany planów - musiałam zmienić bilet, jako, że jestem bardzo elastyczna, nie było z tym zbytniego problemu, kolejne juz wagary w tym semestrze na rzecz dwóch tygodni w azji. 

prawie spóźniamy się na busa, ktory mial nas zawiesc na lotnisko. 24h bez snu, migrena, 6h lotu, kolejne puste rozmowy o niczym z nowo poznanymi ludzmi na pokladzie naszego boeinga, film, który zaczęłam oglądać, ale nie było mi go dane dokończyć bo pojawiła się stewardessa z przyklejonym do twarzy uśmiechem odznajmiając, iż czas najwyższy usiąść w pionie, złożyć stoliki i czekać na to aż w końcu łupniemy o płytę lotniska.
zaa chmur wyłoniły się szczyty gór, dwa dni później będziemy wchodzić na jedną z nich - wulkan batur da nam w kość.
lądujemy. powietrze uderza w twarz, zaczynam momentalnie żałować faktu, że założyłam długie spodnie. taksówka. droga do ubud. w samochodzie nie ma klimatyzacji, otwieramy okna, ale powietrze wpadające do srodka parzy nas w spocone buzie, włosy przyklejają się do mokrych pleców.
jesteśmy na miejscu, hostel ukryty w wąskiej uliczce, rzut beretem od monkey forest street - po stronych schodach ze zdecydowanie zbyt ciężkimi plecakami wspinamy się do góry. w pokoju stoją dwa wielkie łóżka i jedna szafka. jest też wiatrak, który spali się kilka godzin później i będzie początkiem tej wielkiej farsy wszystkich tragicznych wydarzeń. 
zostawiamy rzeczy, przebieramy się w lżejsze ubrania i wychodzimy na pierwszy spacer po okolicy. a kolejny dzień był początkiem końca. cytując kunderę "kto nie myśli o swym ciele, tym łatwiej pada jego ofiarą".





































Karolina Ramos

Born in 1994 in Poland. Constantly spending money on traveling.

7 komentarzy:

  1. Wagary na Bali ;-) Podoba mi się :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie powiem, fajne takie wagary ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. O! To Ty musisz być tą słynną w internetach dziewczyną, którą pogryzła małpka?! Mam nadzieję, że już wszystko w porządku:)
    ps. zdjęcia super!

    OdpowiedzUsuń
  4. no tak, z australii trochę bliżej na indonezje niż od nas. dobre foty, chyba jedne z ciekawszych u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. halo, halo? im dłużej Cie nie ma, tym trudniej będzie Ci odrobic zaległości! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. czekam na kolejne wpisy i czekam! zaciekawiły mnie zdjęcia na instagramie, rozwiń te przygody, proszę! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne ujęcia!!! Zazdroszczę :c

    http://platypuspe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń